niedziela, 9 grudnia 2012

Drugi rozdział, cz. 2.

... Lecz jak się okazało... To był tylko sen.

_________________________________________________________________________________

Haha, kocham Wam robić mętlik w głowie :D. Na kolejny rozdział czekajcie do piątku. Może dodam go trochę wcześniej, ale zobaczę. Trzymajcie się! x

sobota, 8 grudnia 2012

Drugi rozdział, cz. 1.


Dobra, więc od tego rozdziału w każdym dialogu przed każdym zdaniem będzie litera, która będzie oznaczać daną osobę, żeby wam się nie mieszało. Z – Zayn, K – ja.

Był piękny poranek, piękne, bezchmurne niebo, słońce otulało swoimi ciepłymi promieniami wszystkie przedmioty. Siedziałem na łóżku w swoim pokoju wpatrując się w park znajdujący się tuż za moim oknem. Nagle zadzwonił mój telefon. To był Zayn.
Z: Cześć, Kubuś! Co robisz w ten weekend?
K: No hej misiek, nie mam planów, a coś się stało?
Z: Może miałbyś ochotę wyjść ze mną do teatru? Bo wystawiają akurat Romea i Julię.
K: Jasne, powiedz tylko na którą mam być gotowy.
Z: Wpadnę po Ciebie o 19:30 w sobotę.
K: Ok, to do soboty, papa.
Od razu, gdy się rozłączyłem zacząłem skakać po pokoju z radości i krzyczeć w niebogłosy, prawie rozbiłem kolekcję naczyń mojej babci z XIX wieku, zabiłaby mnie, gdybym jej rozwalił tak cenne rzeczy.
Przez cały tydzień byłem nieobecny, cały czas myślałem o sobocie, w pracy dostałem pouczenie za to, że nie wykonuję dobrze swoich obowiązków, chcieli mnie wylać, ale udało mi się przebłagać szefa. Za karę muszę przez najbliższy miesiąc zostawać po godzinach. Pięknie.
W końcu nadszedł ten dzień, wstałem o 6 rano, nawet nie wiem czemu. Od razu zacząłem wszystko szykować, żeby Zayn nie musiał na mnie czekać. Moja babcia weszła do pokoju i z zaciekawieniem przyglądała się mnie przez cały dzień. Strasznie się wszystko dłużyło. Żeby się nie nudzić, postanowiłem się do czegoś przydać. Poszedłem na zakupy do Tesco, posprzątałem w całym mieszkaniu. Spojrzałem na zegarek, a tutaj była już 19! W panice od razu pobiegłem do łazienki, wziąłem szybki prysznic, przy okazji wychodząc spod niego poślizgnąłem się na płytkach i rozwaliłem sobie rękę, ale nawet nie zwróciłem na to uwagi, od razu wziąłem się za mycie zębów. Odkaziłem ranę, przykleiłem plaster i poszedłem się przebrać. Zadzwonił dzwonek do drzwi. Z podekscytowaniem poszedłem do drzwi i je otworzyłem.
Z: To co, jesteś już gotowy do wyjścia? Przy okazji, mam tu coś dla Ciebie. – wręczył mi ogromny bukiet czerwonych i białych róż. Wyglądał jak słodki aniołek w garniturze, elegancko.
K: Ojejku, to dla mnie? Bardzo Ci dziękuję! – podszedłem do niego i przytuliłem go bardzo mocno, widać było, że trochę przesadziłem, bo chłopak aż zacisnął szczękę z bólu.Szybko założyłem buty i kurtkę i wyszliśmy z domu i kierowaliśmy się do teatru.
Z: Ok, jesteśmy. Ty zdjemij kurtkę, a ja pójdę zarezerwować wieszaki.
Trzeba przyznać, że pomieszczenie trochę mnie zafascynowało. Bardzo staromodny styl. Na ścianach wszędzie były obrazy, pozłacane fotele z czerwoną tapicerką, kolumny z charakterystycznymi wzorami. Podałem chłopakowi kurtkę, On ja oddał panu i dostaliśmy metalowe blaszki z numerkami naszych wieszaków. Weszliśmy na salę, było wielu ludzi. Kilkanaście rzędów pełnych ludzi. Sam nawet się nie spodziewałem, że tyle osób przyjdzie na Szekspira. Ściany były przyozdobione tzw. ,,zawijasami” w złote kropki, siedzenia luksusowe, tapicerka wykonana ze skóry, czerwona. Światła reflektorów nieźle biły po oczach. Scena była bajeczna, wszędzie pełno rekwizytów, szczeroczerwona kurtyna, słyszalne były głosy aktorów, którzy powtarzali swoje role. Można było wyczuć charakterystyczny zapach dla budynków dość starych, historycznych. Wolę nawet nie myśleć, ile Zayn wydał na te bilety. Chłopak złapał mnie delikatnie za rękę i prowadził mnie za sobą, żebym się nie zgubił w tłumie. Usiedliśmy, wymieniliśmy między sobą kilka zdań, chwilę się pośmialiśmy, aż w końcu nadszedł ten oczekiwany moment. Spektakl się zaczął. Widać było, że aktorzy dawali z siebie wszystko, pot spływał z ich twarz na trzeszczące deski sceny. Dynamiczna akcja. W pewnym momencie Zayn wstał i krzyknął do aktorów, żeby przestali grać. Wbiegł na scenę i poprosił mnie, żebym do niego dołączył. Wszyscy się ze zdziwieniem na mnie patrzyli, a ja myślałem, że zsunę się pod siedzenie ze wstydu. Lecz wziąłem głęboki wdech i dołączyłem do niego. Ten, padł przede mną na kolana i zaczął do mnie mówić.
Z: Kuba, od naszego pierwszego spotkania wiele o Tobie myślałem. Pf, co ja mówię, cały czas o Tobie myślałem! Zakochałem się w Tobie od razu, miłość od pierwszego wejrzenia. Jesteś moim małym, jasno błyszczącym diamencikiem na mym czarnym niebie. Kocham Cię, chciałbyś być ze mną?
Z wrażenia o mało nie straciłem przytomności, łzy szczęścia same leciały mi z oczy, ludzie krzyczeli: ZGÓDŹ SIĘ, ZGÓDŹ SIĘ! Spojrzałem się na Zayn’a, przykucnąłem, powiedziałem mu, że się zgadzam. Ludzie zaczęli bić brawo, a ja pocałowałem go namiętnie w usta. Byłem w siódmym niebie. Czułem, że jedno z moich życiowych marzeń właśnie się spełnia. C.D.N.
_______________________________________________________________________________

I jak wrażenia?
J
. Kontynuację tego rozdziału postaram się dodać w piątek. Chciałbym podziękować za dużo miłych komentarzy, jesteście niesamowici! Trzymajcie się. x

piątek, 30 listopada 2012

Wprowadzenie + 1 rozdział.


Cześć wszystkim :). Więc, mam na imię Kuba, mam 15 lat, blah blah blah. Nie będę Was zanudzać. Od dzisiaj zaczynam prowadzić tego bloga i będzie On pewnym chłopaku (moim imienniku, nie wiem czemu, po prostu, kaprys?), który trafia do Londynu z nadzieją rozpoczęcia wszystkiego od nowa. O reszcie później się dowiecie. Dobra, to jedziem z tym koksem. 



Jestem w Londynie. Jak tu trafiłem? Miałem dość swojego miasta. Ludzie nietolerancyjni, pełno dwulicowości, nikomu nie można było ufać. Postanowiłem się wyprowadzić do UK. Sprawy formalne szybko załatwiłem. Znalazłem ciekawą pracę na miejscu, a z mieszkaniem był najmniejszy problem, gdyż w Londynie mieszka moja rodzina. Ze swoich oszczędności kupiłem bilet w jedną stronę. Na lotnisku byłem baaaardzo zestresowany i zmartwiony tym, czy wszystko wypali. Dałem radę. Na miejscu czekała już na mnie moja babcia. 
-Witaj, Kubusiu! Jak minęła Ci podróż?
-Nie za specjalnie, jestem bardzo zmęczony. Jedźmy już do domu.
Złapaliśmy najbliższy autobus i pojechaliśmy do domu. Przywitałem się ze wszystkimi, trochę porozmawialiśmy, następnie wskoczyłem pod prysznic i poszedłem spać. Następny tydzień nie minął zbyt ciekawie, toczyło się jedno, błędne koło: praca - dom - praca - dom - praca - dom, lecz tydzień później, w sobotę, z okazji ,,tygodnicy" postanowiłem pójść na piwo z moim bratem ciotecznym do pobliskiego baru. I tutaj się wszystko zaczęło. 
-Kuba, mogę zabrać ze sobą swojego kolegę? - Spytał się z lekką niepewnością.
-Jasne, może dzięki Tobie zakumpluję się z nim i nareszcie nie będę całymi wieczorami siedział przed telewizorem. - odparłem ze śmiechem.
Mikołaj (mój brat cioteczny) zadzwonił do kolegi (Zayn'a), i powiedział, żeby czekał na nas pod pubem o 20.
Oczywiście do wyjścia szykowałem się kilka godzin, w końcu trzebabyło zrobić dobre wrażenie.
-Nareszcie jesteśmy. - Odsapnął.
Pogoda nie była zbytnio ciekawa, zresztą - typowo angielska. Deszcz, deszcz, deszcz.
-Kuba, to jest Zayn, Zayn, to jest Kuba.
-Cześć, Kuba, miło Cię poznać!
Matko Boska! Gdy tylko na niego spojrzałem, myślałem, że widzę jeden z cudów świata, od razu zatonąłem w jego głębokich, brązowych oczach. Ogólnie jest nieziemsko przystojny. Ma niesamowite włosy, z blond pasemkiem na grzywce. Muszę przyznać, że to pasemko dodaje mu takiego niesamowitego uroku. Ogólnie jest nieźle zbudowany. Widać, że o siebie dba.
-Halo, Kuba, tu ziemia! - powiedział do mnie Zayn machając mi ręką przed oczami.
-Ups, przepraszam. Zamyśliłem się o, emm... pracy! Jestem Kuba, również bardzo miło mi Cię poznać! - Musiałem wymyślić wymówkę, przecież nie powiedziałbym mu, że zapatrzyłem się w jego cudowne oczy.
-To co, wchodzimy do środka, przecież chyba nie chcemy przemoknąć do suchej nitki! - odparł brat.
Tylko, gdy weszliśmy od razu z drzwi uderzyła w nas chmura dymu tytoniowego zmieszanego z zapachem alkoholu. Powiem tyle - mieszanka wybuchowa, od razu zebrało mi się na wymioty. Ale dałem radę.
-Heinekena poproszę! - krzyknął Mikołaj do barmana stojącego za blatem. - A co dla Was?
-Ja Carlsberga z sokiem malinowym poproszę. - odparł Zayn.
-A Ty, Kuba, jakie piwo chcesz? - Chłopcy spytali się mnie.
-Ja poproszę to, co kolega obok. Piwo z sokiem malinowym. 
Zayn spojrzał się na mnie z błyskiem w oku i lekko się uśmiechnął. Serce od razu zaczęło mi szybciej bić i byłem speszony. 
Inni ludzie oglądali mecz Manchester United vs Chelsea Londyn, więc postanowiliśmy się do nich dołączyć, nagle zadzwonił telefon Mikołaja.
-Tak, słucham? Oczywiście, zaraz będę! - Odpowiedział z lekkim przerażeniem do słuchawki. - Chłopcy, niestety muszę Was zostawić samych, mamy poważny problem w biurze. Przepraszam Was bardzo, bawcie się dobrze. - Wyszedł szybkim krokiem z pubu. 
-Więc zostaliśmy sami. - Odparł Zayn.
-No niekoniecznie sami, są przecież inni ludzie. - Odpowiedziałem chłopakowi z uśmiechem na twarzy.
Gdy mój brat siedział przy nas, rozmowa nie za bardzo się kleiła, ale tylko, gdy wyszedł, od razu znaleźliśmy wspólny temat i zaczęliśmy o intensywnie dyskutować. Nawet nie ruszył nami gol dla Czerwonych Diabłów.
-Ojejku, jest cholernie późno! Trochę się zasiedziałem, chyba muszę już iść. - Powiedziałem do Zayn'a.
-Fakt, jest już po północy. Mogę Cię odprowadzić? Bo o tej godzinie te okolice są dość niebezpieczne. 
Bez zastanowienia zgodziłem się na propozycję nowo poznanego kolegi i po chwili wyszliśmy z baru.
-Mało wiem o Tobie, opowiedz mi coś o sobie. Dlaczego postanowiłeś się przeprowadzić do Londynu? - Spytał z ciekawością Zayn.
-Nie jest to zbyt miła historia, ale opowiem Ci. Więc, postanowiłem się tutaj przeprowadzić, gdyż miałem dosyć tego ,,polskiego" życia. Co chwile ludzie mnie gnoili, wyzywali od skończonych pedałów. W najgorszych momentach nie miałem wsparcia w rodzinie. Zresztą, co ja gadam. Z moim tatą to ja raz na tydzień się widziałem, bo On cały czas był na wyjeździe, nawet do mnie nie dzwonił. A moja mama opuściła nas, zaraz po moich narodzinach. Już dawno temu obiecałem sobie, że jak tylko skończę 18 lat, to wylecę z tamtego gównianego miejsca. I jak widać, dotrzymałem słowa.
-Ugh, rzeczywiście los nie był zbyt łaskaw wobec Ciebie. - Odpowiedział i mocno mnie przytulił. 
Od razu poczułem zapach jego orzeźwiających perfum. Trawa cytrynowa z drzewem herbacianym - moje ulubione połączenie. - Słuchaj, daj mi swój numer, to zgadamy się następnym razem i też gdzieś się wybierzemy, ok? - Zayn spytał się mnie i widać było, jak na twarzy miał wymalowane: Błagam Cię, daj mi swój numer!
-Jasne, 95421247. - Podyktowałem mu numer z uśmiechem od ucha do ucha.
-Ok, jesteśmy już pod Twoim mieszkaniem. Nieźle się zagadaliśmy, strasznie szybko zleciał nam ten spacer. Dobranoc, słodkich snów. - Chłopak podszedł do mnie i dał mi całusa w policzek. 
Gdy tylko jego usta dotknęły mojego policzka, od razu poczułem motylki w brzuchu, byłem w raju, coś niesamowitego!
-Dobranoc, śpij dobrze. - Przytuliłem go mocno i pomachałem na pożegnanie.
Po cichu wszedłem do domu, bo wszyscy już spali. Nie chciałem nikogo budzić. Poszedłem do łazienki, umyłem się i wskoczyłem do łóżka. Od razu zasnąłem, ale po 5 minutach obudził mnie wibrujący telefon. Wiadomość od jakiegoś numeru: Dobranoc, aniele. xx - Zayn.
Z radości aż łzy z oczu mi poleciały. Szybko odpisałem chłopakowi i poszedłem spać.
_________________________________________________________________________________

To jest dopiero moje pierwsze opowiadanie, także przymknijcie troche na nie oko :). Następny rozdział pojawi się w połowie następnego tygodnia. Trzymajcie się. x